Bretania to
chyba najbardziej tajemniczy region Francji i najmniej francuski. Do V wieku
była to Armoryka, potem odrębna Bretania, która francuska stała dopiero w 1532
roku.
Niezwykłe są też krajobrazy i kontrasty światła, bogata i różnorodna natura. A
wszystko wtopione w morze i ocean, owiane wiatrem, spowite często mgłą. Stojąc
na urwistym klifie, których tu sporo, spoglądając w dal, ma się niewypowiedziane
uczucie wolności. W każdym razie nie sposób pozostać obojętnym.
Podróż po
Bretanii rozpoczyna się od słynnego Mont St. Michel o którym słyszał niemal
każdy, stąd ilość turystów jest zniewalająca. Dalej jest już dużo lepiej …
region odsłania przed nami, co niespełna kilkadziesiąt kilometrów, swoje nowe
niezwykłe oblicza, a wszystko z wyjątkowo efektownym zjawiskiem pływów morskich
w tle, największych w Europie.
Bretońskie
wybrzeże od St. Malo do Carantec jest bardzo modne, wiele rodzin francuskich,
także tych najbogatszych ma tu swoje dyskretnie ukryte domy. Trudno się dziwić,
przyroda dziewicza, przestrzeń i spokojni mieszkańcy. Jadąc od strony St.
Michel warto zatrzymać się w Cancale, miasteczku będącym dziś ostrygowym
zagłębiem. Bardzo to dla nas egzotyczne smakowanie …
Dalej już Pointe du Grouin
ze wspaniałymi widokami i znajdującym się w oddali St. Malo.
Miasto otoczone jest średniowiecznymi murami obronnymi, choć zabudowa w środku to prawie całkowita rekonstrukcja zbombardowanego w sierpniu 1944 miasta. Mimo to historia przeżyła i nadal wspomina się w nim korsarzy, nie mylić z piratami, romantycznego pisarza Chauteaubrianda, czy odkrywcę Kanady, podróżnika Jacques Cartiera. Spacer po murach jest niezapomniany i pozwala na obserwację spektakularnych przypływów i odpływów morza. Można przejść suchą stopą do pobliskiego Fortu lub słynnej Grand-Be gdzie spoczywa Chateaubriand lub pozostać odciętym od lądu na kilka godzin w czasie przypływu. Miejsce to stało się inspirujące dla innego twórcy, autora bestselleru „Światło, którego nie widać” Anthony’ego Doerr.
Dalej już Pointe du Grouin
ze wspaniałymi widokami i znajdującym się w oddali St. Malo.
Miasto otoczone jest średniowiecznymi murami obronnymi, choć zabudowa w środku to prawie całkowita rekonstrukcja zbombardowanego w sierpniu 1944 miasta. Mimo to historia przeżyła i nadal wspomina się w nim korsarzy, nie mylić z piratami, romantycznego pisarza Chauteaubrianda, czy odkrywcę Kanady, podróżnika Jacques Cartiera. Spacer po murach jest niezapomniany i pozwala na obserwację spektakularnych przypływów i odpływów morza. Można przejść suchą stopą do pobliskiego Fortu lub słynnej Grand-Be gdzie spoczywa Chateaubriand lub pozostać odciętym od lądu na kilka godzin w czasie przypływu. Miejsce to stało się inspirujące dla innego twórcy, autora bestselleru „Światło, którego nie widać” Anthony’ego Doerr.
Jadąc dalej dotrzemy
na Le Cap Frehel z 72 metrowymi klifami i latarnią morską mającą 94 metry
wysokości. To miejsce oglądałam spowite gęstą mgła, ale Bretania bez mgły nie
istnieje, pogoda jest zmienna i tu też szybko odsłoniła pobliski Fort la Latte
– średniowieczny zamek obronny, w pobliżu którego stoi prehistoryczny menhir, a
takich pamiątek w Bretanii jest całe mnóstwo.
Za 2 godziny
krajobraz znów się zmienia, na horyzoncie Wyspa kwiatów i różowych skał Brehat.
To początek tzw. wybrzeża różowego granitu, gdzie przedziwne skały można
oglądać choćby w kurorcie Tregastel, nazwy też zaskakujące : korona króla, paleta
malarza, sosjerka, stos naleśników itd. Takiego wybrzeża nie widziałam jeszcze
w Europie …
Niezwykłe skały ciągną się aż po jedną z najpiękniejszych tu zatok Morlaix. A w Carantec plaże iście karaibskie i puste !!! Dlaczego, a dlatego, że tysiące lat temu panował tu zupełnie inny klimat, tropik i przy odpływach morze do dziś odsłania tak fantastyczne miejsca.
Niezwykłe skały ciągną się aż po jedną z najpiękniejszych tu zatok Morlaix. A w Carantec plaże iście karaibskie i puste !!! Dlaczego, a dlatego, że tysiące lat temu panował tu zupełnie inny klimat, tropik i przy odpływach morze do dziś odsłania tak fantastyczne miejsca.
Będąc w
Bretanii chyba każdy szuka tzw. zespołów parafialnych, unikalnego wyrazu sztuki
bretońskiej, pochodzących najczęściej z XVI wieku. To przykościelne rzeźby
przedstawiające różne historie najczęściej biblijne połączone z życiem
miejscowych świętych. Misternie wyrzeźbione tworzą kamienne arcydzieła. Mamy
cały szlak kościołów z kalwariami, ale najbardziej znane znajdują się w Guimiliau,
Lampaul Guimiliau, Thegonnec, Pleyben.
W kościołach
znajdują się też bardzo ciekawe zdobienia, często związane z lokalnymi świętymi
, których jest cala plejada na czele z patronem Bretanii, prawników i biedaków
Świętym Yvem.
Przejeżdżając
do części południowej Bretanii dotykamy oceanu. Najbardziej spektakularnym
miejscem jest na pewno Pointe du Raz najbardziej na zachód wysunięty przylądek
Bretanii . Jest to miejsce magiczne, często we mgle, ze wzburzonymi falami i
wiatrem.
Tym razem pogoda dopisała i bardzo wyraźnie była widoczna pobliska latarnia morska i maleńka wysepka Sein, na której niemal odciętych od świata mieszka 250 osób. W tak trudnych warunkach mają jedną pociechę , nie płacą podatków co mają zagwarantowane od czasów Ludwika XIV. Z tego miejsca widoczna jest także Zatoka umarłych. Jak głosi legenda to z niej wywożone były łodziami ciała topielców na pobliską wyspę, a ich dusze wracały/ wracają tu zawsze w zaduszki…
Tym razem pogoda dopisała i bardzo wyraźnie była widoczna pobliska latarnia morska i maleńka wysepka Sein, na której niemal odciętych od świata mieszka 250 osób. W tak trudnych warunkach mają jedną pociechę , nie płacą podatków co mają zagwarantowane od czasów Ludwika XIV. Z tego miejsca widoczna jest także Zatoka umarłych. Jak głosi legenda to z niej wywożone były łodziami ciała topielców na pobliską wyspę, a ich dusze wracały/ wracają tu zawsze w zaduszki…
W takiej
atmosferze miejscowi wierzą w ducha Ankou, kościotrupa z kosą, który gdy
pojawia się we mgle o zmroku wzbudza grozę, bo oznacza to, że zabierze wybrane ofiary
skrzypiącym, starym wózkiem w otchłań.
Pobliskim i
niezwykle urokliwym portem rybackim jest Concarneau, z największymi
przeładunkami tuńczyka w Europie. Na wysepce położona jest zabytkowa część tego
miasteczka z bretońskimi domami, sklepami z pamiątkami i rozbudowaną
gastronomią. Jedzenie także w tym regionie to podstawa, dominują na przeróżne
sposoby przygotowane naleśniki popijane cydrem,
a miłośnicy ryb i owoców morza mają nieprawdopodobny wybór, który zaspokoi najbardziej wymagających.
a miłośnicy ryb i owoców morza mają nieprawdopodobny wybór, który zaspokoi najbardziej wymagających.
Z Concarneau
można wypłynąć na ocean, kuszące są choćby pobliskie Glenany. Tym którzy
chcieliby bardziej wczuć się w atmosferę tego miejsca polecam książkę autorstwa
Jean-Luca Baunalec „Sztorm na
Glenanach”.
Na pewno chce się tu jeszcze wrócić, bo to dopiero
niektóre miejsca i wątki tajemniczej Bretanii. Wrócić bez pośpiechu …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz