Zatoka Mont Saint Michel w
zachodniej Francji jest miejscem wyjątkowym, a ponadto idealnym na slow travel
i slow food. W połowie należy do Bretanii , w połowie do Normandii, a na
granicy tych dwóch niezwykle interesujących regionów znajduje się rzecz
nadzwyczajna, cud prawdziwy – Tzw. Merveille – czyli wzgórze Mont Saint Michel
z klasztorem postawionym ku czci Archanioła Michała.
O tym
miejscu słyszał niemal każdy, w końcu ilość turystów przemierzających wąską
średniowieczną uliczkę, żeby dotrzeć na szczyt tego cudu, wynosi przeszło 3
miliony rocznie. Historia związana jest z kultem św. Michała, budową klasztoru
od VIII wieku i dalszą rozbudową aż po XX wiek. Na płaskim terenie wyłaniająca
się góra z klasztorem na szczycie i morzem wokół robi wrażenie. Gdyby tylko nie
ten tłum… Ale można to obejść. Trzeba
tylko wybrać się tam późnym wieczorem, podziwiać
przy okazji magiczne oświetlenie i spacerować o północy po pustych,
średniowiecznych zakamarkach. Naprawdę warto.
Masowy
turysta jedzie zaraz gdzieś dalej, a Mont Saint Michel to dopiero początek
przygody. Zatoka ma 3.500 km2
powierzchni i 100 km linii brzegowej, ale przede wszystkim to teren
największych przypływów i odpływów morza w Europie i jednych z większych na
świecie. W okresie tzw. grande mer / dużego morza / a tak jest 53 razy w roku,
morze wycofuje się 14 km i powraca z szybkością galopującego konia !!! Wahania
poziomów dochodzą nawet do 15 metrów. To naprawdę niesamowite. Nawet przy tzw.
niskim morzu różnice są bardzo duże i niebezpieczne. Cykl uzależniony od
ustawienia słońca i księżyca, jest półdobowy i powtarza się co 12 godzin i 27
minut, czyli w ciągu całej doby morze odchodzi i wraca, znów odchodzi i znów
wraca. Fascynujące !!!
Stoimy na
brzegu i na naszych oczach woda znika.
Można, choć to niebezpieczne, podążać za
znikającym morzem, które odkrywa przed nami ciekawe dno, pełne muszli, krabów,
wodorostów i innych morskich żyjątek. Idziemy po miękkim podłożu kilometr, dwa,
trzy… do przodu. Ale uwaga na rozpoczynający się przypływ, wtedy nagle pojawią
się strumyki wody pędzące do przodu, a woda wypełza dosłownie z pod ziemi.
Nieuważny spacerowicz może zostać
odcięty od lądu, zapaś się w mule jak w bagnie, bez odwrotu. Godziny i
minuty pływów precyzyjnie są wyliczone co pozwala zachować bezpieczeństwo.
Przez wieki setki nierozważnych osób pochłonęło morze i dziś jest to też
możliwe…
Ostrzeżenia przed niebezpieczeństwem |
Zjawisko to bardzo
dobrze można zaobserwować w urokliwym porcie Granville. Zejście do statku,
który wypływa tylko o określonej godzinie to kilkanaście metrów. Po 1,5
godzinnym rejsie po zatoce po schodach nie trzeba już wchodzić, morze wróciło …
Po tych
pasjonujących obserwacjach czas na smakołyki tzn. małże i ostrygi. Tu w zatoce
jest ich naprawdę dużo, świeże i przepyszne. Ostrygowym zagłębiem jest Cancale
– miasteczko które od 1545 roku posiadało tytuł królewskiego dostawcy ostryg. Znane
na całym świecie tu są najlepsze, najświeższe i najtańsze. Od XIX wieku
rozpoczęto hodowlę, gdyż naturalne zasoby były już niemal w całości wyczerpane.
Ostrygi to delikatne, pełne w smaku i pachnące morską wodą mięso w muszli. Trzeba
je zjadać żywe po skropieniu cytryną…w przeciwnym razie zatrucie murowane. W
ciągu kilkunastu dni, w specjalnych pudełkach, trafiają jako rarytas na stoły
Francji i całego świata.
Dziś
specjalne hodowle obejmują 365 hektarów z 250 koncesjonowanymi hodowcami,
którzy w skali roku produkują 4.000 ton ostryg. Imponująca liczba !!!
Zwyczajowo, w Cancale, ostrygi kupuje się na straganie, po 12 sztuk. Sprzedawca
specjalnym urządzeniem otwiera muszle i wkłada
prosto na talerz. Do tego cytryna, białe wino i uczta gotowa.
Zjadanie ostryg w Cancale, w tle hodowle podczas odpływu |
Smakowite małże podaje się w specjalnych garach |
Cena uzależniona
jest od numeru, czyli wielkości muszli. Wrażenia ? Hmmm … zdecydowanie wolę
małże, ugotowane w białym winie z odrobiną śmietany są bardzo smakowite.
Krabów i homarów również tu dostępnych nie próbowałam …
Krabów i homarów również tu dostępnych nie próbowałam …
Z
łagodniejszych przysmaków na nasze żołądki polecić można wszechobecne naleśniki
z mąki gryczanej , tutaj znane jako galettes. Serwowane są zarówno na słodko
jak i słono. Pyszności !!!
Po jedzeniu
spacer na wysunięty w morze cypel Pointe du Grouin. Wysoki, kamienisty klif
oferuje fantastyczną panoramę na zatokę i Szmaragdowe Wybrzeże.
Reasumując :) dla miłośników slow travel i slow
food przygotuję w przyszłym roku kameralną grupę do Normandii i Bretanii,
zainteresowanych zapraszam już dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz