Pojechałam
do Wiednia w okresie przedświątecznym, gdy czynne były już jarmarki adwentowe.
Słyszałam, że są piękniejsze od niemieckich. To oczywiście rzecz gustu, ale
podobało mi się. Ten najważniejszy, ze scenografią pięknego ratusza w tle,
w
tym roku podkreślał solidarność z
Francją dekorując wiele elementów w barwach niebiesko-biało-czerwonych.
Fantastyczny pomysł zrealizowany został na jarmarku przed kościołem Św. Karola
Boromeusza. W górach słomy bawiły się nie tylko dzieci :)
Kościół wybudowany w pięknym baroku posiada przed wejściem dwie
charakterystyczne kolumny wzorowane na rzymskiej kolumnie Trajana. Nie sposób
go pomylić z jakimkolwiek innym.
kościół Karola Boromeusza |
Stąd już przysłowiowy żabi skok do secesyjnego wejścia do metra Karlsplatz
autorstwa Otto Wagnera.
Karlsplatz - Otto Wagner |
Dalej niezwykły Dom Secesji z 1899 roku autorstwa Josefa
Olbricha.
Niezwykły nie tylko z zewnątrz tzw.
Złota Główka Kapusty, ale znany z awangardowych wystaw i stałego, 32 metrowego,
fryzu Beethovena Gustava Klimta. To interpretacja IX symfonii, bardzo
interesująca… Secesja, Klimt to jedne z synonimów Wiednia dlatego z tak wielką
przyjemnością patrzy się też na kamienice Otto Wagnera.
A pod nimi
najsłynniejszy wiedeński targ Naschmarkt, na którym szczególnie w sobotnie
przedpołudnie kupić można niemal wszystko a po zakupach zjeść różne smakołyki.
Wiedeń to
także obowiązkowe opowieści o Sisi, której tak trudno było zaakceptować życie
na cesarskim dworze. Z tego też powodu często wyjeżdżała z Wiednia incognito.
Jej ostatnia podróż skończyła się w Genewie, gdzie 10 września1898 roku, w
wieku 61 lat, została zamordowana przez włoskiego anarchistę Luigiego Lucheni.
Zaatakował pilnikiem przypadkową, elegancką kobietę, a jeśli elegancką to
zapewne ze świata, którego nienawidził. Sisi zraniona dotarła nawet sama do
hotelu, a gdy dama dworu podniosła alarm okazało się, że to cesarzowa Austrii i
było już za późno. Sisi , specjalnym pociągiem, po siedmiu dniach wróciła do
Wiednia. Jej trumna stanęła u bram Krypty Cesarskiej znajdującej się pod kościołem
Kapucynów. Obrzęd wprowadzania tam zmarłych jest bardzo ciekawy. Mistrz
ceremonii puka do drzwi, kapucyn pyta kto tam ? Pierwsza odpowiedź to
wymienianie długiej listy tytułów i zasług. Kapucyn odpowiada nie znam. Drugie
pukanie i znów pytanie kto tam ? Odpowiedź, jest już krótsza tylko imię, w tym
przypadku Elżbieta Bawarska i znów odpowiedź – nie znam. Trzecie pukanie i po
pytaniu – kto tam odpowiedź, uniżona służebnica Boża. Dopiero wtedy drzwi się
otwierają i kondukt żałobny wchodzi do krypty, gdzie spoczywają wszyscy
Habsburgowie, a ich sarkofagi często imponujące np. Marii Teresy największy …
Żeby
zakończyć tą opowieść bardziej radośnie to jeszcze kilka słów o kawie i
kawiarniach wiedeńskich. Kawa znalazła się w Wiedniu za przyczyną Turków.
Podczas wiedeńskiego oblężenia obozy tureckie odwiedzane były przez polskiego
szpiega o nazwisku Kulczycki. Tam poznał picie kawy. Gdy po zwycięstwie
Sobieskiego znaleziono w obozach tureckich setki worków z dziwnymi ziarnami,
tylko Kulczycki wiedział do czego one służą. Od tych czasów legenda wiedeńskiej
kawy rosła, w 1786 roku powstała pierwsza kawiarnia. A dziś wiedeńskie
kawiarnie to słynne na cały świat kultowe miejsca spotkań.
Wśród nich
wyróżnia się Cafe Central z niezwykłą atmosferą i wystrojem. Do kawy
obowiązkowy tort Sachera i wtedy nasz pobyt w Wiedniu można zakończyć, choć do
omówienia pozostaną jeszcze ważne wątki muzyczne czy filozoficzne z czego
Wiedeń też słynie, ale to już zupełnie inna historia.