obsługa grupy

obsługa grupy

poniedziałek, 8 maja 2017

Wykroczyć poza Europę - Kambodża


Moje podróżowanie zawsze zamknięte było w granicach Europy. Trasy dalekie odkładałam na później z braku czasu, odpowiednich środków, lęków czy innych mniej lub bardziej błahych powodów. Aż wreszcie nadszedł ten moment kiedy powiedziałam – Muszę, jak nie teraz to kiedy ! Dlaczego ? Żeby mieć świadomość jak wygląda Europa z innej perspektywy, żeby mieć świadomość, że świat nie kończy się na Europie a dopiero zaczyna, żeby dotknąć innego miejsca na ziemi i spróbować zrozumieć. Jeśli taką podróż przeżyje się duchowo to zmienia ona człowieka … Pojechałam więc kameralnie na tzw. private trip. Wybrałam Tajlandię, w której jeżdżący po świecie turysta zapewne już był, więc to pominę i Kambodżę, prawdziwą wisienkę na torcie tej podróży. To już było naprawdę egzotyczne, niektórzy łapali się za głowę , pytając - gdzie jedziesz ???



Kambodża kojarzy się ciągle z najczarniejszym momentem jej historii, całkiem niedawnym, z okresem Czerwonych Khmerów, którzy to pod przywództwem  Pol Pota w ciągu czterech lat, od 1975 roku wymordowali 1,5 ludzi. Ludobójstwa na wyjątkową skalę. Żyjący ludzie pamiętają ten okres. Również nasz przewodnik Lee, dziś czterdziestolatek , jako dziecko został oddzielony od rodziców i umieszczony w specjalnym obozie.

Najważniejszym miejscem w Kambodży, obleganym przez coraz większe rzesze turystów, jest Angkor Wat, w pobliżu miasta Siem Reap, czyli starożytne centrum khmerskiej cywilizacji, które od IIX do XV wieku było ośrodkiem największego imperium w Azji Południowo-Wschodniej.
Miałyśmy szczęście tłumów nie było. Chwilowe zachmurzenie, drobny deszcz trochę nas zmartwił, ale Lee powiedział – deszcz jest dobry …

To największe na świecie dziś muzeum archeologiczne pod gołym niebem nie sposób zobaczyć w jeden dzień. My miałyśmy dwa i było to absolutne minimum. „ Nie można umrzeć nie zobaczywszy Angkoru” – powiedział Somorset Maugham.

Pierwsze wrażenie ? Nierzeczywistość w rzeczywistości. Szara potężna budowla już z daleka zadziwia finezją i kunsztem. Po wejściu pojawia się plątanina korytarzy ze
ścianami fantastycznie ozdobionymi. Wszystko zachowane całkiem dobrze. Nie chce się wierzyć, że nagły upadek imperium w 14 31 roku szybko spowodował spustoszenie tego terenu i tak przez przeszło 400 lat do 1861 roku pozostały puste mury, dżungla i dzikie zwierzęta. Ponowne odkrycie Angkoru w II połowie XIX wieku otworzyło nowy rozdział w historii tego miejsca, choć wiele trudnych momentów w dziejach Kambodży miało dopiero nadejść.

 
 Tą chlubę architektury khmerskiej w XIII wieku zamieszkiwało milion osób, zbudowano wielkie miasto czyli Angkor Thom, który powstał za czasów Dżajawarmana VII.
Wchodzimy od strony południowej. Węże z głowami dew i asur strzegą głównej bramy, wokół przeogromny park, sztuczny zbiornik,  las. Po wytyczonych alejach jeżdżą małe samochody, busy, tuk-tuki i rowery. Te ostatnie to najpopularniejszy środek lokomocji w Kambodży. Miejscowi przygotowali dla turystów mnóstwo kramików z lepszymi lub gorszymi pamiątkami, nie można opędzić się od sprzedawców, wśród których jest niemało dzieci. Bilet w formie identyfikatora ze zdjęciem od czasu do czasu sprawdzają kontrolerzy.
W Angkor Thon znajduje się niezwykła świątynia Bajon z wieżami mającymi twarz
Dżajawarmany VII, utożsamiającego się z Buddą, z czterech stron. Obok Bajonu jest
także 300-metrowej długości taras słoni przy którym odbywały się parady i defilady.

Nasz przewodnik dba cały czas, żeby unikać tłumów, zobaczyć co najważniejsze.
W tej części dżungla robiła swoje. Wielkie konary drzewa kapokowego i korzenie figowców powoli toczyły walkę z murami wypierając je, oplatając, wręcz pożerając.





 








Teraz UNESCO dba, żeby ten proces zahamować, żeby uratować co się da z najpotężniejszej budowli cywilizacji khmerskiej.
 Walka przyrody z człowiekiem trwa.
Uruchamiam wyobraźnię, nie mogę uwierzyć, że tu jestem …

Wiele czasu można by jeszcze poświęcić temu miejscu, ale w pobliżu jest największe jezioro Indochin Tonle Sap, ciekawe jeszcze z innego powodu, poziom wody i powierzchnia zmieniają się w zależności od pory roku, a różnica wynosi nawet 10 metrów.



                 Na tym jeziorze będącym częścią wielkiej rzeki Mekong funkcjonują pływające wioski. 


 
 
 
 
 
 
 
 
 






W części jest to atrakcja turystyczna,
ale ludzie też tu mieszkają, żyją na wodzie,
 w szałasach, na tratwach.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
Jest szkoła sklep, komunikacja.
Woda  jest brunatna, mętna, są krokodyle na farmie, lokalne przysmaki.
Kobieta trzyma dziecko na kolanach i cierpliwie wyciąga z głowy wszy…
Inny świat, inne życie.

Po godzinie jesteśmy z powrotem w naszym czterogwiazdkowym,
klimatyzowanym hotelu Dziesiątki takich powstały tu w ostatnich latach.
Czujemy się mało komfortowo, my po tej lepszej stronie…
Czy nam się to należy, czy to jest sprawiedliwe ?  Miasto  Siem Reap, ze
względu na bliskość Angkoru,  jest  teraz w Kambodży najpopularniejsze.
Szybka rozbudowa bez planowania wprowadziła nie lada chaos.
Żeby się w tym połapać wynajmujemy miejscowego Tuk-tuka na
przejażdżkę. Przed jednym z budynków kłębi się tłum ludzi. Lee tłumaczy
że to jeden z dwóch szpitali dwóch szpitali dziecięcych w kraju wybudowany przez sponsora ze Szwajcarii.
Nie jest tajemnicą, że stan służby zdrowia w Kambodży jest katastrofalny.
Mijamy kramik z butelkami wypełnionymi dziwnym płynem. To miejscowy Johnie Walker śmieje się Lee.
Dałyśmy się wkręcić, to stacja benzynowa.














Przed restauracją domek dla duchów o przychylność których należy zabiegać, żeby zapewnić sobie szczęście w życiu doczesnym.

Zajeżdżamy też do
bardzo wytwornego sklepu z jedwabiem, biżuterią i innymi luksusami, ale najbardziej swojsko jest na ulicach.
 









Tam pulsuje życie i handel, również najeść można się niedrogo i smacznie, no może z wyjątkiem straganów,
gdzie sprzedaje się szarańczę na wagę lub inne robaki. Jest też słynna Pub Street,
 

 
 
 
 
 
 
 
 
na której serwują drinki wszelakie. Życie tętni do późna, 
przekraczając drzwi naszego hotelu, znów wracamy do innego świata, a z dachu na którym jest  
urokliwy basen spoglądamy na miasto – nierzeczywistą rzeczywistość.
                       Co po powrocie ? Wdzięczność, że żyję tu i teraz, mnóstwo refleksji oraz rozbudzony apetyt aby spojrzeć na świat znów z innego punktu na ziemi. Naprawdę warto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz